Są takie dni, że nic się nie chce, los ze mną igra, wystawia mnie na próbę i pyta: Czy dam radę unieść taki ciężar? Zamykam się w sobie. Nie chcę nikogo. Nie chcę rozmów, pocieszeń. Chcę być sama, sama ze sobą. Zamknąć oczy i zasnąć a on dalej szepce mi do ucha po co to wszystko robisz? i tak ci się nie uda!

Wiem, nie wszystko jest kolorowe, nie wszystko udaje się za pierwszym razem, nie wszystko jest na wyciągnięcie ręki. I przychodzi ten czas kiedy wiara, nadzieja odchodzą, kiedy pojawiają się myśli po co? na co ? dlaczego? Kiedy nagle zjawia się smutek i wszystko zmienia barwy.

Potrafię się wyłączyć i zamknąć na chwilę w jakimś innym świecie, o istnieniu którego wiem tylko ja. Potrzebuję tego.
Potrzebuję czasem stoczyć walkę z moimi myślami, z tym głosem, który dopomina się o chwilę mojego czasu. Muszę mu go poświęcić, bo on nigdy nie odpuszcza. Jeśli tego nie zrobię przyjdzie i “uderzy” ze zdwojoną siłą i wtedy będzie mi trudniej wrócić do tego mojego świata…

A ja w głowie układam sposoby jak mogę jej pomóc. Wiem, że będzie trudno,że z niej twarda bestia, że nie będzie chciała odpuścić, ale ja jej jeszcze pokażę. Zakładam buty i już mnie nie ma w domu. Idę do niej. W głowie układam scenariusz. Po drodze wchodzę do sklepu kupuję kawę i ciasto czekoladowe i idę.

Ona leży na sofie, patrzy w sufit i rozmyśla. Pod nos podsuwam jej kawę i ciasto, mówi że nie chce, siadam obok niej na sofie i milczę razem z nią. Po chwili spoglądam na nią pije już kawę i patrzy na ciasto. Zmuszona ubiera się i wstaje – idziemy do parku – tak po prostu bez słowa… Świeże powietrze sprawia, ze zaczyna się otwierać, mówi – potok z jej ust wypływa… Krzyczy…Chyba ulżyło…Widzę, ze lepiej – bierze mnie pod rękę i idziemy przed siebie, zaczyna żartować uff – zły dzień minął.

Ile bym dała żeby te dni nie powracały, żeby złe myśli nie przychodziły, ale ciągle gdzieś są, krążą wokół mnie i powracają – coraz rzadziej, ale uśpione czekają gdzieś na mnie…

Mamy kilka sposobów  na złe chwile, złe myśli, może komuś się przydadzą, nam pomagają. O tym w kolejnym naszym wpisie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *